14 maja 2017

Sam/a. Czy to zawsze oznacza coś złego?

Przez większość czasu siedzę w czterech ścianach mojego mieszkania i wielu powiedziałoby:
-To źle! wyjdź do ludzi!
Ale kiedy tylko przekroczę tylko drzwi od klatki i wyjdę na zewnątrz, raptownie pogarsza mi się humor i odechciewa cokolwiek robić.
Sama nie wiem, czym jest to spowodowane. Może jestem aspołeczna? Ludzie czasami mnie męczą, świat mnie męczy. Zbyt dużo oczekują. Chciałabym dogodzić każdemu, ale nie potrafię być w kilku miejscach naraz. Podejmując jakąś decyzję, prawie zawsze muszę liczyć się z tym, że ktoś mi bliski będzie z niej niezadowolony. Nie mogę zadowolić wszystkich ludzi na świecie.
A może już najzwyczajniej nie chcę?
Chcę sama znaleźć coś co mnie spełni, dzięki czemu będę mogła powiedzieć: tak! To jest właśnie to czego chciałam.
Mam też dosyć pracowania na czyjś sukces.
 Tego, że drugi człowiek potrafi posłużyć się kimś, żeby coś osiągnąć- po trupach do celu.
Tego, że każdy wymaga wiedzy na temat wszystkiego tego co wie on, jakby to było coś co chcę wiedzieć ja. Mam dosyć tego, ze nie mogę znaleźć sensu w tym wszystkim co robię.
Czy to depresja? NIE!
To po prostu realne spojrzenie na świat. Nie przez różowe okulary.
Spojrzenie na świat całkowicie z boku i dostrzeżenie tego co wiedza, nauka i pogoń za wszystkim robi z człowiekiem.
Wojny, kłótnie, samobójstwa, mordy....
Czy to jest to czego chcemy? Raczej nie.
Ale czy sami do tego nie dążymy codziennie przesadzając? Raczej tak.

"Trzeba wstawać. Trzeba podnieść się z łóżka i wykonać piętnaście czynności, nad których sensem nie wolno się zastanawiać."  ~ Tadeusz Konwicki

Z pozdrowieniami
Wasza Margaret T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za udział w dyskusji :-)